Śladem mokotowskich perełek
Mokotów to dzielnica pełna historii i ukrytych, a często nieodkrytych perełek i tajemnic, dziś zapraszam na krótki spacer po tej dzielnicy, która nie tylko budzi moją ciekawość, ale jest też miejscem urodzenia mojej córki, moich rodziców, a także dziadków i pradziadków (i oczywiście moim). Podczas tej wycieczki nie chcę opowiadać Państwu całej historii dzielnicy, ją można poznać czytając choćby „Korzenie Miasta” czy jedną z innych doskonałych pozycji varsavianistycznych, dziś pokażę Państwu kilka miejsc, które pobudzą ciekawość i zachęcą do zgłębiania wiedzy.
Pierwszym miejsce będzie Park Dreszera, a dokładnie park im. generała Gustawa Orlicz-Dreszera, który w tzw. międzyczasie nosił nazwę „Mokotowski”, ale nie przypadła ona do gustu mieszkańcom i nigdy nie weszła do szerokiego użycia.
Park został założony w 1938 roku przez prezydenta Starzyńskiego i już chwilę póxniej był miejscem zaciętych mokotowskich walk. Podczas wojny był on również miejscem zrzutów pomocowych, jednak aby taki zrzut mógł się odbyć (a były one organizowane głównie w nocy) to trzeba było jakoś dac znać lotnikom, gdzie znajduje się miejsce zrzutu. Na ogół rozpalano duży krzyż, jednak nie było to możliwe na Mokotowie, od razu zwróciło by to uwagę okupanta, dlatego zdecydowano o założeniu w parku elektrycznego oświetlenia, które włączano w momencie nadchodzącego zrzutu, co już nikogo nie niepokoiło.
Warto też podkreślić, że zrzuty, organizowane przez Rosjan, odbywały się bez spadochronów, więc ogromne worki z jedzeniem po prostu pękały przy uderzeniu w parkowe aleje, więc mieszkańcy musieli jedzenie zbierać rękoma z ziemi.
Później park stał się jednym z największych prowizorycznych cmentarzy w Polsce, tutaj chowano żołnierzy, a także mieszkańców, których już nie było można pochować na podwórkach ze względu na brak miejsca. W latach 50. ciała ekshumowano i przeniesiono na inne cmentarze, a park zyskał nowe życie. Wydarzenia o których wspominam upamiętnia pęknięty głaz (wydobyty podczas budowy metra), który jest miejscem corocznych obchodów Powstania Warszawskiego.
Teraz udajmy się na skrzyżowanie ulic Krasickiego i Naruszewicza, gdzie znajduje się jedyna w swoim rodzaju furtka. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że wejście na podwórko zostało zjedzone przez rdzę, nic bardziej mylnego, to ślady ostrzału z karabinu oraz wybuchu granatu odłamkowego.
Podobno uciekający Powstaniec ukrył się za furtką, a goniący go Niemiec oddał serię strzałów oraz rzucił granat, Powstaniec podobno przeżył. Dzięki mieszkańcom ulicy Krasickiego do dziś możemy zobaczyć ślady historii w codziennym biegu.
Idąc prosto ulicą Naruszewicza dojdziemy do kolejnego świadka historii. Znajdujemy się przy kamienicy na rogu ulic Naruszewicza i Tynieckiej, która nosi ślady ogromnej ilości kul. Najprawdopodobniej na strychu ukrywali się Polacy, a jeden lub dwóch Niemców ustawiło się z karabinem CKM po drugiej stronie ulicy Naruszewicza i zaczęli ostrzał budynku, czy ukrywający przeżyli? Tego nie wiem. Cieszy natomiast to, że kamienica jest zadbana, a jednocześnie nosi ślady historii, właściciele lub najemcy dbają o ogród i otoczenie, mam nadzieję, że przy ewentualnym remoncie ślady historii zostaną chociaż w części zachowane.
Teraz wróćmy do ulicy Krasickiego i znajdźmy budynek ze zdjęcia. Kolejna mokotowska perełka może nie nosi śladów historii, ale za to „nosi” na sobie pionowy ogród, pierwszy w Polsce, z własnym systemem nawadniania i specjalnym podłożem, w różnych porach roku możemy obserwować różne rośliny, a architekci tłumaczą, że ogród pełni nie tylko funkcję estetyczną, ale także ociepla budynek jak prawdziwy kożuch.
Na koniec z ulicy Krasickiego skręćmy w Odyńca i zatrzymajmy się przy ulicy Czeczota. Czeczota to ulica o nietypowym kształcie w porównaniu do innych ulic Mokotowa. Wszystko się wyjaśni, gdy poznamy historię jej powstania, gdybyśmy wzięli w ręce XIX wieczną mapę ukazującą rozmieszczenie rosyjskich fortyfikacji to zobaczylibyśmy, że między Fortem Mokotów przy ulicy Racławickiej, a Fortem Piłsudskiego przy ulicy Idzikowskiego biegł długi wał międzyfortowy, który w połowie wzmocniono mniejszym fortem, tzw. Bateryjką Wierzbno, a ulica Czeczota odzwierciedla linię głównych obwałowań tej dawnej fortyfikacji. Ot cała tajemnica. Zajrzyjcie proszę na tę uliczkę, bo warto!
Dziękuję za tę krótką wycieczkę i przyjeżdżajcie na Mokotów, bo kryje on jeszcze tysiące tajemnic.